Makoto Shinkai powrócił z kolejną animacją. Najnowsza produkcja popularnego reżysera, znanego z pełnych emocji produkcji, nie przeszła bez echa wśród fanów japońskiej animacji i “Kimi no Na Wa” (ang. “Your Name”) to jedno z najlepiej ocenianych anime ostatnich lat.
Historia opowiada o dwójce uczniów liceum – dziewczynie z małego miasteczka o imieniu Mitsuha i mieszkającym w Tokio Takim. Pewnego dnia nastolatkowie zamienili się ciałami i na przemian żyją własnym i cudzym życiem. Na początku seansu chłonie się atmosferę rodzinnego miasta bohaterki, a po pewnym zwrocie akcji śledzi się historię z zapartym tchem. I choć fabuła opiera się na znanym motywie, to jest poprowadzona warsztatowo i nie ma czego się przyczepić.
Animacja najwięcej ma do zaoferowania w kwestii wizualnej, ale tutaj nie ma czemu się dziwić, bo produkcja wyszła spod ręki autorów takich filmów jak “Byousoku 5 Centimeter” (ang. “Five Centimeters Per Second” i “Kotonoha no Niwa” (ang. “The Garden of Words”). Ci, którzy oglądali te animacje wiedzą, że można spodziewać się przykuwających oczy teł (część z nich jest autorstwa Polaka Mateusza Urbanowicza), pełnego szczegółów otoczenia i świetnej kreski postaci (zwłaszcza uroczej Mitsuhy).
Postacie poboczne dostały za mało czasu byśmy mogli je dobrze poznać i służą wyłącznie za tło dla dwójki bohaterów, byśmy ich lepiej poznali. Opowiadają co trzeba, robią co trzeba i to wszystko. Nie wpływa to jednak negatywnie na odbiór całości. Na tle bohaterów drugoplanowych wyróżnia się Miki, koleżanka z pracy Takiego, i jest to jedyna postać poboczna, która ma jakiś charakter.
Oprawa dźwiękowa swoim poziomem odstaje od wizualiów produkcji. Muzyka pasuje do tego co widzimy na ekranie, jednak nie są to utwory zapadające w pamięć. Z kolei opening i ending w wykonaniu zespołu Radwimps to fajne kawałki. Aktorzy głosowi wykonali swoją rzemieślniczą robotę prawidłowo, tutaj na wyróżnienie zasługuje jedynie Mone Kamishiraishi, której to była pierwsza główna rola i jako Mitsuha sprawdziła się znakomicie.
“Kimi no Na wa” to tytuł, po obejrzeniu którego poczułem, że nie zmarnowałem czasu i dostałem kawał solidnej animacji, która wycisnęła ze mnie kilka łez wzruszenia. Nie jest to może arcydzieło, ale zdecydowanie kolejna warta uwagi produkcja Makoto Shinkaia.
Pingback: Top Anime 2017 – PALAR()