Sword Art Online przetarł drogę dla light novel w Polsce. Od premiery pierwszego tomu przygód Czarnego Szermierza wydano wersję light novel wielu znanych za sprawą adaptacji anime tytułów (Toradora, Overlord, Durarara) oraz zupełnie nowych tytułów (Zerowa Maria i puste pudełko). Części z nich miałem w rękach pierwsze tomy (wspomniana Zerowa Maria czy No Game No Life), inne czekają na liście na swoją szansę (Puste Granice, Overlord) lub mnie nie interesują. W każdym razie po pierwszym tomie Re:Zero wiem, że będzie to druga warta uwagi novelka, którą będę starał się regularnie czytać obok SAO.
Głównym bohaterem wydanej przez Waneko novelki jest Subaru Natsuki, żyjący w Japonii hikikomori, olewający szkołę i wychodzący z domu tylko w ostateczności (najczęściej ta ostateczność to pusta lodówka). Tłumacząc na język polski Subaru jest przegrywem. Pewnego razu wracając z zakupów do domu nagle znalazł się w nieznanym miejscu. Okazuje się, że nastolatek trafia do innego świata. Po chwili ustala, że miejsce do którego trafił to świat fantasy, pełen postaci z kolorowymi włosami i nieznanych mu stworzeń.
Bohater novelki jest absolutnym przeciętniakiem. Bez żadnych supermocy, talentów czy inteligencji. Kierowany swoją znajomością fantasy z gier i mang stara się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Gdy wpada kłopoty, próbuje się z nich wydostać z pomocą swojej zawziętości, co sprawia, że czytelnik mu kibicuje. Chłopak dość szybko odkrywa swoją ukrytą zdolność. Jeśli zginie, cofa się w czasie do, jak on sam to określił, ostatniego punktu zapisu. Zaczyna się mocno, bo pierwsza scena jaką przeczytamy to opis śmierci głównego bohatera.
Pierwotnie novelka była publikowaną w internecie przez Tappeia Nagatsuki (pod pseudonimem Nezumi-iro Neko) amatorską powieścią, która sama nie kryje się z tym, że jest kolejnym przedstawicielem motywu przenosin do innego świata. Jest jednak napisana lekko i bardzo przyjemnie się ją czyta. To za sprawą fajnie napisanych postaci, które idzie polubić i głównego zagrożenia. Opis walk też daje radę, choć nie ma w nich nic niezwykłego. Żarty potrafią wywołać uśmiech.
Brakuje za to dokładnego opisania świata. Pierwszy tom nie przedstawia go za wiele. Mamy jedno miasto, które jest stolicą państwa a i ono jest przedstawione bardzo ogólnie. Znaczną część populacji stanowią ludzie, wspominana jest rasa elfów ale wychodzi na to, że jest to niewielki odsetek społeczeństwa, który w dodatku jest źle przyjmowany. Przez ogólne zarysowanie uniwersum nie byłem w stanie się w nie wciągnąć. Ale na wszystko jest jeszcze czas.
Polskie wydane Re:Zero to kawał solidnej roboty. Obwoluta ozdobiona jest ładnym artem z główną bohaterką, grzbiet się dobrze prezentuje, natomiast tył to standardowy opis tego, co trzymamy w rękach. Do tłumaczenia też nie można się przyczepić, pani Karolina Dwornik spisała się wzorowo (najbardziej utkwiła mi w głowie scena, w której Subaru krzyczy, że ma tę moc podczas konfrontacji z Elzą, co jednoznacznie skojarzyło mi się z Krainą Lodu i jej bohaterką Elsą).
Pierwsze strony tomiku zachęcają do sprawdzenia co jest dalej. Kolorowe kartki przedstawiają najważniejsze postacie oraz jedną ze scen. W dalszej części znajdują się ładnie narysowane ilustracje przedstawiające aktualną akcję. Projektom postaci nie można nic zarzucić. Pod względem wizualnym novelka jest ok.
Jeśli lubicie historie, gdzie bohater przenosi się do innego świata lub nie jest jakimś koksem, warto dać szansę Re:Zero. Ja nawet znając anime, dobrze bawiłem się poznając raz jeszcze początek przygody Subaru. To pozycja, której zdecydowanie warto dać szansę i zapoznać się z pierwszym tomem. W Polsce wydawana jest też manga Re:Zero, ale tę pozycję już sobie odpuszczę.